Jump to content

Draft:Historia Nadzwyczajna

From Wikipedia, the free encyclopedia



AuthorDariusz Baliszewski
Original titleHistoria nadzwyczajna
Working titleHistoria nadzwyczajna
LanguagePolish
SubjectHistory of Second World War in Poland
GenreColection of essays
PublishedWrocław
PublisherWydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław, Poland
Publication date
2009
Publication placePolish
ISBN978-83-245-8762-9

Historia nadzwyczajnaksiążka Dariusza Baliszewskiego ISBN 978-83-245-8762-9 - pokłosie programu telewizyjnego "Rewizja nadzwyczajna" - zbiór esejów publikowanych przez autora w latach 2000+, w czasopismach szczególnie w tygodnikach "Wprost" i "Newsweek".[1]

Opis

[edit]

Podstawą niniejszego opisu jest książka Dariusza Baliszewskiego zatytułowana "Historia nadzwyczajna", wydana w 2009 roku we Wrocławiu przez Wydawnictwo Dolnośląskie. (ISBN 978-83-245-8762-9). Wraz ze spisem treści liczy 348 stron. Składa się z trój-stronicowego wprowadzenia zatytułowanego tak, jak całość książki i czterech części zatytułowanych: "Historie o historii", "Historie śmiertelne", "Historie ludzi o historii", "Historie wojenne". Z zawartości książki wynika, że jej przedmiotem są wydarzenia polityczne, pominięto natomiast takie dziedziny, jak historia kultury, historia sztuki, historia nauki, historia techniki i wiele innych.

We wprowadzeniu (ss.5-7) autor zawarł krótką autoprezentację podkreślając wielopokoleniowe patriotyczne tradycje swych przodków związane z wydarzeniami historycznymi XIX i [[XX wiek|XX] stuleci - takimi, jak walka z epidemią cholery na warszawskim Grochowie (1824), Olszynka Grochowska(1831), Kampania wrześniowa (1939). Wyjaśnił także genezę omawianej książki, którą poprzedziły, poczynając od 1989, program pod tytułem "Rewizja Nadzwyczajna" w Telewizji Polskiej, a następnie eseje publikowane przez Baliszewskiego w latach 2000+, w czasopismach, szczególnie w tygodnikach "Wprost" i "Newsweek".

Historie o historii

[edit]

W esejach "Żywa historia" i "Prawda historyczna" (ss.11-23), autor ukazał, jak trudne jest dotarcie do obiektywnej prawdy historycznej. Opisał kłopoty z dostępem do źródeł i tajemnicze losy wielu z nich - ilustrując je przykładami z okresu II wojny światowej i z lat powojennych - przykładami niszczenia, ukrywania, manipulowania, tuszowania, "wybielania" i cenzurowania materiałów archiwalnych - nie tylko przez zainteresowane grupy rządzące, lecz także przez niektórych naukowców. Ukazał, w związku z tym, jak łatwo jest zakwestionować niemal każdy pogląd i niemal każdą tezę naukową.

W następnym rozdziale-eseju "Historia moskiewskich zaproszeń" ("dylemat jechać czy nie jechać" - ss.24-29), na przykładzie relacji polsko-rosyjskich, autor przedstawił, jak różnorodne i sprzeczne mogą być interpretacje koncepcji i wydarzeń historycznych.

Natomiast w rozdziale "Historia dwóch niepodległości" (ss.30-38), na przykładzie najnowszej historii Polski, autor przypomniał przebieg osiągnięć i trudności powstałej w 1918 drugiej Rzeczypospolitej. Zakwestionował zarazem późniejszą przydatność ówczesnych doświadczeń historycznych - w XXI stuleciu.

W eseju "Powtórki historii" (ss.39-43) autor rozpatrywał historię i analogie błędów politycznych z różnych okresów dziejowych - powstania styczniowego, warszawskiego, ruchu "Solidarności". Ukazał też na przykładzie ruchu "Solidarność", jak dalece bywają niedostrzegane, niedoceniane i niewykorzystywane różnorodne okazje dziejowe.

Esej "Logika historii Katynia" (ss.44-48) poświęcony jest najnowszej historii stosunków polsko-rosyjskich, w których sprawa mordu katyńskiego odgrywa szczególnie dramatyczną rolę. Autor zwrócił uwagę, że mord katyński doprowadził nie tylko do ewidentnych strat po stronie polskiej, lecz także, choć innego rodzaju, strat - po stronie rosyjskiej. ([może [Irracjonalność|irracjonalna]] motywacja "wrogości nienawistnej"). Po omówieniu szczegółów procesu norymberskiego (1946) i prac Komisji Kongresu Stanów Zjednoczonych (początek lat 1950) - autor przypomniał, jak Jan Paweł II w 1979, wkrótce po swym wyborze na urząd papieża, odmówił odprawienia "uroczystej Mszy Świętej za Katyń". Baliszewski napisał, że >>trudno przyjąć, że nie rozumiał ofiary Katynia, trudno przyjąć, że o nich wszystkich, zamordowanych w laskach katyńskich, nie pamiętał. A jednak odmówił. Być może on także rozumiał szczególną logikę Katynia, miejsca świętego dla każdego Polaka i miejsca gorzkiego, bolesnego wstydu dla każdego Rosjanina.<<

Znaczną część "Historii nadzwyczajnej" Baliszewskiego zajmują wydarzenia wojenne. Nie mogło więc tu zabraknąć miejsca dla eseju zatytułowanego "Historie żołnierzy" (ss.49-53). Autor nie uchylił się tu (podobnie, jak w innych przypadkach) od poglądów niepopularnych pisząc o losach żołnierzy, to jest młodych, z reguły, ludzi - stojących u progu dorosłego życia: "W takiej historii musiałoby być o tym, co żołnierz polski myślał, kiedy wcielano go do armii niemieckiej w pierwszej wojnie światowej, do Wehrmachtu czy do armii carskiej lub czerwonej. Co myślał, kiedy gnano go pod Lenino, do walki bez amunicji, czy jak pod Monte Cassino, pod górę, bez wsparcia artylerii czy lotnictwa. Co myślał kopiąc tysiące, dziesiątki i setki grobów dla swych kolegów i przyjaciół, którzy mogliby żyć, gdyby nie głupie, krwawe i niepotrzebne rozkazy kiepskich polityków i kiepskich dowódców." (s.49).

Następny esej "Historia imperialna" (ss.54-58) jest kontynuacją poprzedniego, lecz poświęconą historii żołnierza rosyjskiego. Omówione tu zostało jego zaangażowanie w działaniach imperium rosyjskiego na wielu odcinkach - estońskim, fińskim (1940, 1941, 1944, 1949), rumuńskim (1940), katyńskim (1940).

Esej "Historia według Grossa" (ss.59-64) ukazuje, jak wielkie mogą być kontrasty różnych opisów i poglądów na przebieg jednych i tych samych wydarzeń historycznych - w tym przypadku dotyczących relacji polsko-żydowskich. Autor zakwestionował tu zarówno utarty w powszechnej świadomości stereotyp nienagannej etycznie postawy zbiorowości Polaków w latach okupacji niemieckiej względem Żydów (i nie tylko), jak i stereotyp antysemickiej postawy środowisk narodowych w stosunku do Żydów (na przykładzie Józefa Kurasia - "Ognia" działającego na Podhalu). Nawiązał przy tej okazji do niechlubnej historii udziału Polaków w tłumieniu powstania na Haiti i pacyfikowaniu Hiszpanii walczącej z napoleońską Francją (Somosierra, Kozietulski, 1808) i w rozstrzeliwaniu jeńców w odwecie za podpalenie Moskwy (1812). Autor wyraził w związku z tym swe ubolewanie wobec niedostatku rzetelnych, bezstronnych, krytycznych badań historycznych tych i wielu innych wydarzeń dziejowych (ich tematyka bywała skreślana przez hipotetyczną "grupę trzymającą pamięć"). Pisał w związku z tym: "Czy na tym właśnie, na wiecznym pudrowaniu prawdy, polega nasza polityka historyczna, tak by w lustrze dziejów po prostu wyglądać ładnie?". Tak więc rozpatrywał pytanie: czy i czym historia różni się od propagandy lub hagiografii?

Historie śmiertelne

[edit]

Część książki zatytułowana "Historie śmiertelne" zaczyna się od eseju pod tytułem "Śmierć zamachowca" (ss.66-80) - dotyczącego zamachu na prezydenta Narutowicza (1922). Esej rozpoczyna się od charakterystyki jego osobowości i od opisu okoliczności wyborów prezydenckich (kandydaci, wyniki głosowania). Po czym autor przeszedł do opisu ostrego konfliktu, który ujawnił się po ogłoszeniu wyników. Pisząc o zabójcy prezydenta - autor przypomniał diagnozy dwu niezależnych ekspertów - psychiatrii (Maria Kazubska, Andrzej Rogiewicz) wystawione w programie telewizyjnym "Rewizja nadzwyczajna" (2000) sprowadzające się do zbieżnego orzeczenia, że "Mamy do czynienia z przypadkiem zachowania paranoidalnego i samej paranoi. Mówiąc konkretnie - z chorobą, którą określa się jako "obłęd posłannictwa" (s.76). Sumując - autor napisał: "Chyba najcelniejszą, a zapomnianą diagnozę pierwszej polskiej choroby niepodległości [...] postawił Stanisław Thugutt, gdy w sejmie 23 czerwca 1923 roku stwierdził: >>Jest [...] pewna teoria prawnopaństwowa, o której nie tylko czytaliśmy w organach prasy, nie tylko słyszeliśmy ją na zgromadzeniach publicznych, ale o której słyszeliśmy także w tej Wysokiej Izbie. Jest to teoria stawiająca jakieś rzekomo naturalne, święte prawo obywatela - Polaka ponad Konstytucję.[...]<< ". W zakończeniu (s.79) przytoczył też autor pogląd Marii Dąbrowskiej: >>Naród nasz składa się z dwóch narodów, które język ust mają wspólny, ale nie język ducha<<.

Następny esej zatytułowany "Śmierć piłsudczyka" (ss.81-88) poświęcony jest sprawie zagadkowej śmierci Walerego Sławka (1939). Autor zwrócił uwagę, że Sławek był najbliższym ze współpracowników i towarzyszy broni Józefa Piłsudskiego. Podkreślił też jego wyjątkowo wysoki poziom etyczny pisząc: [...]"człowiek, którego opromieniała sława i legenda, człowiek będący dla wielu Polaków symbolem bezinteresowności, uczciwości i bezgranicznego oddania ojczyźnie, bohater i jeden ze współtwórców odzyskanej niepodległości"[...] (s.82) - i dalej: [...]"Ze zdziwieniem liczono pieniądze, które po nim pozostały, doliczając się raptem nieco ponad 600 złotych, których dorobił się w ciągu 20 lat służby dla kraju jako premier, poseł i marszałek sejmu"[...](s.83). Baliszewski ukazał tło samobójczej śmierci W. Sławka, którym było jego stanowisko w aktualnej wówczas kwestii zagrożenia wojną z Niemcami. Z kalendarium wydarzeń politycznych roku 1939 wynika, że śmierć bohatera opisywanego eseju nastąpiła w czasie (kwiecień 1939), gdy J. Beck odbywał podróż do Wielkiej Brytanii w celu podjęcia rozmów z tamtejszymi politykami.[2] Walery Sławek, podobnie jak Sosnkowski, był zdania, że za wszelką cenę, nie należy dopuścić do zbrojnego konfliktu z Niemcami (s.86). Autor eseju, w związku z tym, omówił między innymi sprawę poszlak przygotowań do rzekomego zamachu na prezydenta Mościckiego, w których miał brać udział Walery Sławek.

W eseju "Śmierć pisarza" (ss.89-96) Baliszewski opisał okoliczności, w których zginął Tadeusz Dołęga-Mostowicz w dniu 20 września 1939 (autor podał datę 21 września) - pisząc: "[...]rano major Piątkowski otrzymał wiadomość z Kołomyi, że w kierunku na Kosów-Kuty wyruszyło stąd 8 -10 czołgów sowieckich. Postanowił skierować do miasta pluton piechoty, który miał być osłoną samochodu wysłanego przed godziną 10 po chleb dla wojska. Pojechali odkrytą ciężarówką: porucznik Wojda, kierowca i kapral podchorąży Dołęga Mostowicz. Dwóch pierwszych siedziało w szoferce. Dołęga, który liczył sobie dwa metry wzrostu, wolał miejsce na platformie. W pewnym momencie, gdy samochód już z ładunkiem chleba ruszył w drogę powrotną, a uśmiechnięty Dołęga machał ręka jakiemuś chłopcu, który go pozdrawiał, padła seria strzałów z czołgu, który pojawił się w górze uliczki. Polski samochód wywrócił się na ostrym zakręcie. Obaj siedzący w szoferce zdołali umknąć. Pozostał jeden poległy od jedynych strzałów, które padły w czasie tej wojny w Kutach. Los chciał, że był nim Tadeusz Dołęga-Mostowicz"[...] Ukazał Baliszewski również niektóre wcześniejsze fakty jego życiorysu[3]. Podkreślił jego ochotniczy udział w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku. Scharakteryzował późniejsze lata życia Dołęgi-Mostowicza - jako niedocenianego lub nawet zwalczanego - w złośliwy niekiedy sposób - przez krytykę i środowiska akademickie II Rzeczpospolitej i Polski Ludowej - literata, w kontraście z jego niezwykłą popularnością czytelniczą, a także z ogromnym awansem materialnym w krótkim okresie 1922-1939. W zakończeniu autor sformułował następującą puentę: [...]"Trudno się oprzeć wrażeniu, że pamięć Tadeusza Dołęgi-Mostowicza nadal pozostaje dla nas, Polaków, niewygodną pamięcią"[...] (s.96).

"Śmierć kawalerzysty" - to esej poświęcony zagadkowej śmierci samobójczej Wieniawy Dłogoszowskiego. Na początku eseju, w drugim akapicie można przeczytać: "Uważaj człowieku, co robisz - powiedział bezwiednie taksówkarz. To było przecież piąte piętro. Lecz człowiek ów jakby nie zdawał sobie z tego sprawy. Stwarzał wrażenie nieobecnego, pogrążonego w głębokiej modlitwie. I nagle spadł. Bez jednego ruchu, bez choćby najmniejszego gestu rozpaczy. Po prostu. Pochylił się i spadł. Pytany potem dziesiątki, setki razy przez policję i FBI o to, co widział i czy to było samobójstwo, nowojorski taksówkarz nie potrafił powiedzieć nic innego niż: - Nie, on nie skoczył. On po prostu spadł. Tak, jakby nie żył już tam na górze.". W dalszym ciągu autor omówił okoliczności kariery politycznej Wieniawy- Długoszowskiego na emigracji, a szczególnie jego powołania w marcu 1942 przez Sikorskiego na stanowisko posła RP w Hawanie i związane z tym konflikty między poszczególnymi obozami emigracyjnymi. W zakończeniu omówił spotkanie 15 grudnia 1942 o godz. 15-ej, w Nowym Jorku między W. Sikorskim i Bronisławą - wdową po Wieniawie- Długoszowskim - kończąc słowami: "Spotkanie trwało blisko półtorej godziny. Nikt i nigdy nie poznał jego treści.

W następnym eseju "Śmierć pierwszego sekretarza" (ss.107-116) występuje kwestia spisku - zarówno w przenośnym, jak i dosłownym sensie - zagadkowej śmierci osoby z przeciwnego niż Wieniawa ugrupowania politycznego zorientowanego na współpracę z totalitarnym systemem stalinowskim lat powojennych. Osobą tą był Marceli Nowotko. Jak to określił autor - jego śmierć "wraz z upływem czasu okazać się miała jedną z najgłośniejszych i najbardziej wstydliwych spraw w historii polskich komunistów."[...] (s.107). Poszlaki - bowiem - wynikające z przebiegu wydarzeń świadczą, że chodzi tu o rozgrywki w łonie kierownictwa ówczesnej Polskiej Partii Robotniczej.

Bohaterem następnego eseju omawianej książki, zatytułowanego: "Śmierć delegata rządu" (ss.117-126) - autor uczynił Jana Stanisława Jankowskiego - działacza politycznego, lecz również jego żonę Helenę. Sytuacja Jankowskiego jest bowiem częściowo ukazana poprzez dramatyczne doświadczenia jego żony - szykanowanej przez UB i poszukującej informacji o losach męża. Treść eseju dotyczy wydarzeń między 27 marca 1945 i 13 marca 1953 (porwanie, proces i śmierć Jankowskiego), a także wydarzeń końca lat osiemdziesiątych i początku dziewięćdziesiątych XX stulecia (19 kwietnia 1990 - unieważnienie wyroku równoznaczne z rehabilitacją). Tak więc esej dotyczy historii porwania i procesu szesnastu. Jest też w eseju ukazana historia starań - jakże trudnych - o zdobycie informacji o więźniu, czynionych przez jego żonę i różne powołane do tego instytucje. Jest tam również charakterystyka przygotowań jego żony do oczekiwanego powrotu i powitania męża. Jest wreszcie mowa o jego wywiezieniu z więzienia i o jego śmierci na dwa tygodnie przed końcem odbywania kary.

Kolejny esej, zatytułowany "Śmierć komunistycznego generała" (ss. 127-135) dotyczy końcowego okresu biografii Karola Świerczewskiego "Waltera". Autor powołując się na różnorodne źródła dokonał rewizji jej rozpowszechnionej wersji. Przede wszystkim - na podstawie wyników sekcji ukazujących kierunek, z których padły strzały - zakwestionował przypuszczenie, że był ofiarą UPA skłaniając się ku przypuszczeniu, że jego śmierć była skutkiem zamachu "swoich" (s.134). Zwrócił uwagę na "niezwykłą" wizytę generała w Moskwie 22 lutego 1947, podczas której Stalin "miał zaproponować Świerczewskiemu objecie Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego". Baliszewski zwrócił również uwagę na wyraźną, pod koniec życia, "niepojętą przemianę Świerczewskiego, który według wielu świadectw z komisarza politycznego stał się człowiekiem manifestującym swa polskość[...] i dyskryminującym oficerów radzieckich, którzy nie umieli się po polsku zameldować."[...]. Autor wspomniał również - powołując się na wiarygodne źródła - o przemianie duchowej generała "w ostatnich miesiącach" jego życia. (s.135).

"Śmierć stalinowskiego prezydenta" (ss.136-141) - to tytuł eseju na temat ostatniego okresu życia prezydenta Polski Ludowej - Bolesława Bieruta. Baliszewski opisał - na tle schyłkowego okresu jego sprawowania władzy - bezpośrednie okoliczności jego śmierci. Przypomniał o przebiegu [XX Zjazd KPZR|XX zjazdu]] KPZR i wygłoszonym tam przełomowym referacie N.Chruszczowa "O kulcie jednostki i jego następstwach", jako o sygnałach końca okresu stalinowskiego, a zarazem końca politycznej kariery Bolesława Bieruta. Autor ukazał wiele szczegółowych wersji jego śmierci, pochodzących z różnych źródeł. Kończąc przytoczył zdanie N.Chruszczowa adresowane, już po pogrzebie B.Bieruta, do jednego z członków Sekretariatu KC PZPR "No wy jego ubili" (s.141).

Historie ludzi historii

[edit]

Początkiem trzeciej części książki: "Historie ludzi historii" jest esej zatytułowany: "Życie polskiej femme Fatale" (ss.144-152). Jest to nie tylko historia określonej osobowości, ale i końcowy los zagadkowych, należących do niej, niezwykle cennych, materiałów historycznych. Osobowością tą była Marta Thomas-Zaleska, żona marszałka Rydza Śmigłego. Baliszewski w krytyczny sposób zarysował biografię bohaterki swego eseju. Kończąc skupił się jednak na "zaginionych bezpowrotnie" w jej mieszkaniu, dokumentach, a szczególnie - pamiętniku jej męża, w którym zapisana została tajemnica stanu"(s.151).

"Życie feldmarszałka Mannerheima" (ss.153-159) - to tytuł eseju poświęconego postaci marszałka Finlandii (od 1942) i jej prezydenta (w latach 19441946). Baliszewski snuł paralelę życiorysów dwu wybitnych rówieśników urodzonych w 1867) - przywódców: Finlandii - Mannerheima (1867-1951) i Polski - Piłsudskiego (1867-1935) i zadał pytanie, czy losy historyczne Polski ułożyłyby się inaczej, gdyby Piłsudski żył równie długo, jak jego rówieśnik Mannerheim. Ukazał podobieństwa i różnice ich biografii. Ukazał też analogię, a szczególnie zbieżność w czasie odzyskania niepodległości przez oba kraje w 1918, zwłaszcza jednak różnice ich historii. Opisał przebieg wojny zimowej (1939/1940) pod dowództwem Mannerheima, a także późniejszą elastyczną i pragmatyczną ewolucję powiązań sojuszniczych Finlandii, zakończoną tzw. "finlandyzacją".

"Życie fałszywego więźnia" - to esej (ss.160-166) ukazujący biografię Rudolfa Hessa "jednego z najważniejszych przywódców III Rzeszy". Szczególne miejsce zajęła w nim sensacyjna sprawa tajemniczego przelotu z Niemiec na terytorium Wielkiej Brytanii 10 maja 1941 - na "zaledwie kilka tygodni przed niemieckim atakiem" (s.161) na sowiecką Rosję. Tego bowiem dnia R.Hess, "formalnie zastępca Hitlera i wiceprzewodniczący NSDAP, trzeci człowiek w III Rzeszy, poleciał specjalnie wyposażonym samolotem[...], aby zaproponować Anglikom pokój."[...](s.161). Omawiana w eseju sprawa wątpliwej, kwestionowanej przez autora, przy pomocy wielu argumentów, tożsamości więźnia przestała - jak się zdaje - być aktualna już po opublikowaniu omawianej książki, gdyż została z wysokim prawdopodobieństwem rozstrzygnięta na podstawie przeprowadzonych później, nieznanych uprzednio autorowi, badań genetycznych.[4] Pozostaje jednak bez odpowiedzi pytanie: z czyjej inicjatywy odbyła się sensacyjna podróż lotnicza Hessa do Wielkiej Brytanii? Czy z jego własnej, czy z inicjatywy władz hitlerowskiej III Rzeczy? Druga, z wymienionych możliwości, zdaniem Baliszewskiego, byłaby nader kłopotliwa dla obu stron walczących w II wojnie światowej. O takiej możliwości świadczą jednak uprzednie "tajne rozmowy brytyjsko-niemieckie w Szwajcarii i Portugalii, prowadzone przez prof. Karla Haushoffera"[...] (s.161-162). W tych warunkach jest zrozumiałe zaniepokojenie Stalina sygnałem o potencjalnej możliwości porozumienia na linii Berlin-Londyn, a tym samym odwrócenia sojuszy.[5]

"Życie żony prezydenta" - to tytuł opowiadania dotyczącego biografii drugiej żony Ignacego Mościckiego, Marii. Rozpowszechnionym w Polsce, w latach międzywojennych motywem tego opowiadania jest małżeństwo między prezydentem i żoną jego adiutanta kpt. Tadeusza Nagórnego, Marią Dobrzańską-Nagórną. Ale powyższe zdanie - kierując się ustaleniami Baliszewskiego - należy sformułować inaczej: małżeństwo między prezydentem i byłą żoną jego byłego adiutanta, a zarazem od 1929 - byłą sekretarką zmarłej przed ponad rokiem pierwszej żony prezydenta. Była to sprawa nader sensacyjna, a nawet skandaliczna dla współczesnej prezydentowi, popularnej opinii publicznej. Jak napisał Baliszewski - sprowadzała się ona nie tylko do różnicy wieku obu stron (29 lat - daty urodzenia 1867 i 1896), ale także do niezachowania przyjętego okresu żałoby. Ten ostatni wątek - lecz znacznie rozszerzony - był współcześnie eksploatowany przez nieżyczliwą prezydentowi opinię publiczną[6] (s.170).

Baliszewski ustalił chronologię faktów i zestawiając daty stwierdził, że związek między Marią i jej mężem Tadeuszem w chwili zawierania przez Marię małżeństwa z prezydentem nie istniał, gdyż "rozpadł się całkowicie w 1923-24 roku". [...] "Maria opuściła męża w 1927 roku i udała się do rodzinnych Klic pod Ciechanowem[7]. Formalnie, by podjąć opiekę nad chorym ojcem."[...]. Natomiast - jak to podał Baliszewski - [...]"prawdziwe powody rozstania ujawnił rok później Oficerski Sąd Honorowy[...], który udzielił surowej nagany kapitanowi Tadeuszowi Nagórnemu >za nadużycie osoby płci żeńskiej< "[...]. Potwierdzają to - zdaniem Baliszewskiego - dokumenty sądu i zeznania poszkodowanych kobiet, którym "adiutant prezydenta obiecywał małżeństwo". W rezultacie wspomnianego postępowania przed sądem honorowym kpt. Nagórny musiał zrezygnować z adiutantury na Zamku.[8] Po rozwodzie w 1929 roku, Tadeusz w czerwcu 1932 zawarł małżeństwo "z Heleną Akst, z którą miał dwoje dzieci" (s.171-172). Autor wykazywał w ten sposób, jak odległe od prawdy historycznej, przesadne i krzywdzące mogą być głosy podążających za sensacją publikatorów i znajdującej się pod ich wpływem publiczności. W eseju omówiono też schyłkowe, nader trudne lata Mościckiego spędzone razem z żoną w Szwajcarii, gdzie mieszkańcom Versoix pod Genewą utrwalili się w pamięci jako "para Polaków trzymających się za ręce podczas długich spacerów" (s.175).

Życie pewnego anioła" - to tekst poświęcony Irenie Sendlerowej (ss.177-182). Rozpoczyna się słowami: "Żegnano ją po królewsku. W godzinie jej pogrzebu na warszawskich Powązkach w samo południe 15 maja 2008 roku, na chwilę zamarł ruch uliczny w Warszawie. Wielu kierowców nacisnęło klaksony"[...] Zacytowany wyżej fragment autor dalej kontrastował z obojętnością, a nawet szykanami, jakie ją spotykały za życia w latach powojennych, aż do końca lat dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku (s.178). Esej zawiera [[dramat]yczny, nader stresujący, a zarazem pełen życzliwości życiorys bohaterki. Ukazał bowiem nie tylko wielce ryzykowne koleje jej biografii w latach okupacji niemieckiej, ale również zagrożenia i szykany, jakie ją spotykały po zakończeniu wojny od władz Polski Ludowej. W okresie okupacji - były to przykre i ryzykowne doświadczenia w kontaktach z władzami okupacyjnymi (4 tygodnie na Pawiaku), ale też wpisanie na listę proskrypcyjną konspiracyjnego podziemia (s.181), a nawet trudności zrozumienia i porozumienia ze środowiskiem żydowskim w warszawskim getcie, co utrudniało akcję ratunkową ("dramatyczna próba przekonania żony słynnego przywódcy Bundu Artura Zygielbojma - s.180). Natomiast w Polsce Ludowej - były to nader tragiczne i rozczarowujące doświadczenia podczas przesłuchań "w Urzędzie Bezpieczeństwa, w końcu lat czterdziestych, tak brutalnych, że w ich wyniku utracić miała dziecko" (s.178). Jak to podkreślił autor - bohaterka eseju ustawiała siebie w cieniu - najpierw ze względów konspiracyjnych, ale i później "nikomu nie opowiadała o swych przesłuchaniach na Szucha [...] - urazy głowy - [...], po aresztowaniu w październiku 1943".[...] "Aniołem" została [...] dopiero pod koniec lat dziewięćdziesiątych, gdy kilka dziewczynek z Kansas w Ameryce, wzruszonych gdzieś przeczytaną jej historią, napisało sztukę Życie w słoiku [ang. "Life in a Jar"[9]] (s.178).

W następnym tekście "Życie premiera Kozłowskiego" (ss.183-190) - Baliszewski trzymając się wciąż lat wojennych - przeszedł do "wielkiej polityki", kierując uwagę na zapomnianą postać "złego premiera" (s.184) Polski przedwrześniowej - Leona Kozłowskiego (1892-1944). Była to dla autora okazja ukazania, na przykładzie działań Kozłowskiego, jednej z nieudanych prób nawiązania, już podczas wojny, kontaktów polsko-niemieckich (podobnie nieudanych jak między Niemcami a Wielką Brytanią - opisanych w omówionym powyżej eseju o Rudolfie Hessie). Autor rozpoczął swój esej od zdania: "Polska historia, o czym wie każde dziecko, składa się z samych bohaterów. Nie ma w niej miejsca na żadne czarne postacie[...]. Zaś kończąc zapisał: "Nie ma w niej tym samym miejsca na prawdę."(s.190). Przypomniał niektóre inicjatywy Kozłowskiego, jako premiera - utworzenie obozu odosobnienia w Berezie Kartuskiej, plany wyłaniania połowy senatu drogą nominacji prezydenckich, a nie w wyborach powszechnych. "Był tak złym politykiem, że przestano go zapraszać nawet na tzw. zgromadzenie lokatorów, czyli spotkania konsultacyjne byłych polskich premierów"[...] (s.185) Dalej autor zarysował losy Kozłowskiego podczas jego uwięzienia i morderczych przesłuchań na Łubiance (jesień 1941) i jego przeprowadzenie "przez dwu wysokich oficerów" na przeciwną stronę frontu. Kojarząc zbieżność w czasie, różnych faktów historycznych - zwrócił w związku z tym uwagę na ówczesne porażki Armii Czerwonej i przygotowania do ewakuacji Moskwy, a dalej pisał następująco: "Jeśli Beria szukał rozmów z Niemcami przez Bułgarów, z równym powodzeniem mógł szukać i przez Polaków"[...] i następnie: "To sam Anders przekonany o bliskiej klęsce Moskwy, wysyła w drogę Kozłowskiego."[...] (s.187) Zestawiając ze sobą zbieżne w czasie fakty, pisał z kolei: "Dziwny przypadek historii sprawił, że 25 października 1941 roku rusza do kraju z Budapesztu inny głośny polski polityk, marszałek Edward Śmigły-Rydz". Przypomniał także o potwierdzonym przez relacje rotmistrza Czesława Szadkowskiego ("szef obrony osobistej Śmigłego") i Józefa Lebedowicza ("szef wydziału prezydialnego Obozu Polski Walczącej") - "najgłębiej tajnym" (s.188) spotkaniu obu polityków w Warszawie w połowie listopada 1941. Zwrócił jednak dalej uwagę na zmianę sytuacji po "potężnym kontruderzeniu rosyjskich dywizji syberyjskich Żukowa w pierwszych dniach grudnia 1941 roku". Przypomniał również zapis rozmowy gen. Sikorskiego z prezydentem Rooseveltem (24 marca 1942), który potwierdza - jego zdaniem - że "prowadziliśmy jednak rozmowy z Niemcami i być może sondażowo braliśmy jednak pod uwagę możliwość zmiany aliansów"[...] (ss.189-190)

"Życie miłością wystukaną alfabetem Morse'a" - to historia więziennej i wzajemnej, chwytającej za serce i wstrząsającej miłości Wiesławy Pajdakówny córki Antoniego Pajdaka i Jerzego Śmiechowskiego. Esej pisany z ambicjami i talentem literackim, a przede wszystkim z ogromnym ładunkiem sympatii dla bohaterskiej pary. Redagujący niniejsze słowa nie ma odwagi go omawiać, streszczać lub komentować. Pozostaje mu tylko polecić lekturę oryginału.

"Życie blondynki" (ss.200-208) - to dzieje konspiracyjnego, życia Danuty Ślązak - "Wilczycy"-"Blondynki" i Mieczysława Gałki - "Eleganta" z lat okupacji niemieckiej. Ze wstępnych kilku zdań eseju, dotyczących początków konspiracji w 1940 roku, można dowiedzieć się, że: "Danuta Ślązak miała niespełna 17 lat. >>Elegant<< Mieczysław Gałka był ledwie rok starszy." Autor ograniczając się głównie do wydarzeń Powstania Warszawskiego 1944 scharakteryzował dramatyczne i tragiczne doświadczenia swych bohaterów z plutonu 174 w rejonie warszawskiego Starego Miasta. Kończąc napisał o ich ślubie 14 kwietnia 1945 w kościele Matki Bożej Loretańskiej na warszawskiej Pradze, o trzydziestu jeden latach wspólnie przeżytych, a wreszcie o późniejszym odznaczeniu Danuty Gałkowej - jednej z niewielu Polek - międzynarodowym medalem Florence Nightingale.

"Życie uciekiniera" (ss.209-217) - to tytuł eseju o zagadkowym zniknięciu z powojennej Polski i odnalezieniu się w Wielkiej Brytanii (jesień 1947) przywódcy PSL Stanisława Mikołajczyka. Autor usiłował rozwikłać tę zagadkę rozpatrując wiele możliwych, ale nie potwierdzonych wersji. Określenie "uciekiniera" można umieścić w cudzysłowie, bowiem autor - powołując się na różnorodne źródła - ukazał, jak dalece jego bohater był w swych pierwotnych zamiarach odległy od ucieczki, jak dalece jej nie planował i godził się z grożącym mu, po sfałszowanych wyborach, niebezpieczeństwem. W eseju można bowiem przeczytać (s.211): [...]"Nie zamierzał uciekać nawet wówczas, kiedy Bolesław Drobner z PPS-u ostrzegł, że planowane jest aresztowanie go za dwa tygodnie, podczas 28. sesji obrad sejmu.[...]" i że "jednak 17 października wobec wyraźnego już zagrożenia, poprosił swego sekretarza Mieczysława Dąbrowskiego o kontakt z ambasadorem Stanów Zjednoczonych w Polsce Stantonem Griffisem"[...]. Autor powołuje się na relację M.Dąbrowskiego, według której prezydent Truman w swej depeszy, w odpowiedzi przekonywał: "Pana ewentualne aresztowanie utrudni sytuację Narodom Zjednoczonym i nalegał na jak najszybszy wyjazd Mikołajczyka z Polski" (s.211). Baliszewski wymienił trzy możliwe wersje emigracji Mikołajczyka za granicę - a zarazem trzy propozycje, które wówczas otrzymał do wyboru. Były to: 1) drogą lądową przez Czechosłowację do amerykańskiej strefy okupacyjnej w Niemczech, lub 2) drogą lądową przez Berlin z "konwojem 102 trumien ekshumowanych w Polsce żołnierzy i obywateli amerykańskich poległych lub zmarłych podczas wojny", albo 3) przez Bałtyk do Szwecji lub Wielkiej Brytanii. Niejasności i sprzeczności źródeł i relacji różnych osób nie potwierdziły żadnej z nich - według Baliszewskiego, który za niewątpliwą potraktował jedynie wiadomość podaną 3 listopada 1947, "w całej brytyjskiej prasie", że wiceminister spraw zagranicznych Christopher Mayhew zakomunikował w Izbie Gmin o przybyciu Mikołajczyka na lotnisko Manston (hrabstwo Kent) i o pozwoleniu na wylądowanie (s.217). Kończąc autor podkreślił, że w ówczesnych warunkach (nader szczelna obstawa UB) - żadna "ucieczka" nie byłaby możliwa. Natomiast emigracja za granicę niewygodnej osoby odbyła się na polecenie Stalina, który "nie życzył sobie zrobienia z niego męczennika". W zakończeniu można przeczytać o wynikłej z tego kompromitacji aparatu bezpieczeństwa i związanych z nią represjach - aresztowaniu 32 osób - "kozłów ofiarnych" (s.215).

Historie wojenne

[edit]

Ostatnia, czwarta część książki, zatytułowana "Historie wojenne", rozpoczyna się od eseju "Maszerować" (s.220-227), w którym autor przeszedł od historii osób do historii politycznej pisząc o skomplikowanych, [Spór (prawo międzynarodowe)|spornych]] dziejach czesko-polskich konfliktów o Zaolzie. Sformułował na wstępie pogląd: [...]"ponad 70 lat później, wielu historyków jest zdania, że jeśli nawet historia w tym sporze przyznaje rację Czechom, to jednocześnie słuszność należy się Polsce. Czy jednak można mieć rację nie mając słuszności?"[...] (s.220) To pytanie pozostawił bez odpowiedzi, jednak ukazał argumenty obu stron sporu historycznego. Przypomniał zachowanie władz polskich - polski "nóż w plecy" (bezkrytycznie przyjęty przez opinię krajową - "powrót Śląska Zaolziańskiego do macierzy") - atak 35-tysięcznej grupy "Śląsk" gen. Bortnowskiego na rozkaz marszałka Śmigłego-Rydza (oraz jego ultimatum) - "maszerować" na Czechy śmiertelnie wówczas zagrożone niemiecką agresją (październik 1938). Ale przypomniał także wcześniejsze zachowanie władz czeskich wobec Polski również śmiertelnie zagrożonej bolszewicką agresją (czeska blokada transportu do Polski "materiałów wojskowych, broni i amunicji" w połowie 1920). Zreferował rozbieżności interesów i małostkowe, nieraz małoduszne zachowania i wzajemne oskarżenia obu stron w okresie dwudziestolecia międzywojennego - "dziesiątki polsko-czeskich i czesko-polskich incydentów, afrontów, prowokacji i pretensji" (s.223) - na przykład stanowisko Czech wobec separatyzmu ukraińskiego w Polsce i stanowisko Polski wobec separatyzmu słowackiego w Czechosłowacji (s.222). Zreferował historię plebiscytu, sytuacje mniejszości czeskiej w Polsce i polskiej w Czechach. Ukazał też stanowiska i zacytował wypowiedzi uczestników dyskusji i podejmujących decyzje polityczne (Paderewski, Piłsudski, Benesz, Beck, Śmigły-Rydz, Churchill), a także zarysował stanowisko międzynarodowej opinii publicznej w różnych okresach i w różnych sytuacjach, np. potępienie polskiej agresji na Czechy w sierpniu 1938. Nie wspomniał jednak o jej milczeniu wobec blokady dostaw wojskowych dla walczącej Polski w 1920. Natomiast wspomniał o rozważanej przez prezydenta Benesza "ujawnionej przez samych Czechów" możliwości "natychmiastowego przyłączenia całej Czechosłowacji do Polski" (21 września 1938, s.225).

"Czwarty rozbiór Polski" - to tytuł eseju dotyczącego podziału terytorium polskiego między bolszewicką Rosję i hitlerowskie Niemcy w 1939 roku (ss.228-234). Baliszewski w kilku początkowych zdaniach odmalował tu scenę bankietu w Moskwie z udziałem Stalina wznoszącego toast słowami "Wiem jak bardzo naród niemiecki kocha swojego Fuhrera. Dlatego pragnąłbym wypić za jego zdrowie" (s. 228). W eseju można przeczytać, że 24 sierpnia 1939 o godzinie 2. nad ranem - "jak się wydaje, za cichą zgodą Anglii i Francji zadecydowano o IV rozbiorze Polski" i że Hitler dostał tym samym "sowieckie przyzwolenie na wojnę z Polską". Można też przeczytać, że w powstałej sytuacji "niespodziewanego" aliansu rosyjsko-niemieckiego było wiadomo, że Polska nie może liczyć od nikogo, a szczególnie od Anglii lub Francji na żadną pomoc wojskową (s.229). W eseju ukazano, jak bezcenną wartość, także na wagę życia lub śmierci, ma informacja - prawdziwa wiadomość i jak bywa strzeżona (lub zastępowana dezinformacją), a nawet może być nie odbierana przez jej adresatów, jeżeli nie jest po ich myśli. Tak bowiem było właśnie w przededniu "czwartego rozbioru Polski" w 1939. Autor przedstawił, jak - znajdując się w posiadaniu mocarstw i środowisk wpływu - nie docierała do tych najbardziej, bo śmiertelnie, zagrożonych. Powołał się między innymi na rozmowę z 9 maja, gen. Karla Bodeschatza, współpracownika Goeringa z dowódcą francuskiego lotnictwa wojskowego Paulem Stehlinem, w której miał powiedzieć: "Były już trzy rozbiory Polski [...] zobaczycie teraz czwarty". Powołał się też na docierające do przywódców krajowych późniejsze o kilka tygodni, zlekceważone przez nich, ostrzeżenia ppłk. [[Antoni Szymański|Antoniego Szymańskiego skierowane do Śmigłego-Rydza i gen. Wacława Stachiewicza, "że Hitler nie zawaha się połączyć z samym diabłem", także na ostrzeżenia konsula generalnego RP w Królewcu Jerzego Warchałowskiego o ożywionych ruchach na trasie Berlin - Królewiec - Moskwa. Przypomniał wprowadzające w błąd, uspokajające komunikaty Wacława Grzybowskiego, ambasadora RP w Moskwie. Kończąc napisał: "Jest wielkim pytaniem, dzisiaj już europejskiej, wspólnej historii, dlaczego kraje związane z Polską sojuszem i udzielające Polsce gwarancji pomocy nie powiadomiły swego sojusznika o [...] faktach, zasadniczej przecież wagi politycznej i wojskowej"[...](s.234).

"Bujdy wrześniowe" (ss.235-241) - jest esejem, który w XXI wieku mógłby być zatytułowany "Wrześniowe fake-newsy. Kiedy Baliszewski go napisał i opublikował na początku XXI wieku, to określenie jednak jeszcze nie było rozpowszechnione w języku polskim. Rozpoczynając - autor postawił pytanie: co jest "bujdą" - dezinformacją, a co rzetelną informacją? Jak to bowiem podkreślił - w początkowych dniach wojny - rzetelną informację krajowa propaganda rządowa (w prasie, w audycjach radiowych) określała na wiele sposobów tak, aby ją zdyskredytować, jako: "plotkę", "defetyzm" (s.235). Ilustrując ówczesną sytuację - autor podał przykłady sformułowań typowych dla ówczesnej propagandy takich, jak: "obrzucenie przez lotników polskich bombami Berlina i Gdańska", "przyłączenie się do wojny Anglii i Francji" (co "wywołało entuzjazm tłumów [...] przed ambasadą brytyjską" [...]). Następnie przytoczył słowa ówczesnego prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego: "Niemcy chcąc bronić się na zachodzie muszą wycofać swe wojska z naszego frontu". Kontynuując autor powątpiewał, czy "owa propaganda przyniosła jej reżyserom zamierzone korzyści". Zwrócił uwagę, że kiedy "6 września bitwa graniczna była już przegrana"[...] i [...]kilku wysokich oficerów z gen. Sosnkowskim i płk.Tomaszewskim zażądało ujawnienia Polakom prawdy [...] - rozkaz jej ujawnienia otrzymał płk. Umiastowski od naczelnego wodza w słowach [...] "to muszą teraz iść za Wisłę a nawet znacznie dalej na wschód. To trzeba powiedzieć". W dalszym ciągu autor opisał skutki ogłoszonego około północy 6 września w Polskim Radio, wezwania płk.Umiastowskiego skierowanego do mężczyzn "zdolnych do walki" udania się na wschód, gdzie zostaną "wcieleni do wojska". Określił to jako początek "wrześniowej apokalipsy" i sformułował następujący własny komentarz: "Historia, jakże niesprawiedliwie, winą za ten tragiczny apel obciążyła płk. Umiastowskiego. Jak się jednak zdaje, pierwszym winnym był fałszywy mit siły i niezwyciężoności, podtrzymywany bujdami wrześniowymi nawet wówczas, gdy rząd i naczelne władze państwowe uciekały z zagrożonej Warszawy."[...] (s.239). Długi ustęp poświecił, z kolei, autor obronie Westerplatte i zachowaniu mjr. Henryka Sucharskiego uwięzionego przez swych żołnierzy, a następnie 7 września uwolnionego "z piwnicy" by "reprezentował załogę podczas kapitulacji". Wtedy stało się bowiem jawne oszustwo propagandy o rzekomym załamaniu linii Zygfryda i rzekomej rewolcie w Niemczech. (s.241).

W eseju "O jeden most za daleko" autor powrócił do opisu ewakuacji władz Polski przedwrześniowej na terytorium Rumunii. Omawiał ją już marginesowo w innym eseju "Śmierć pisarza", dotyczącym śmierci Dołęgi-Mostowicza, poległego od kuli krasnoarmiejca 20 września 1939 (autor podał datę 21 września). Tu jednak ukazał szerszą perspektywę wydarzeń dotyczących ucieczki - przez most na Czeremoszu w Kutach - "elit" rządzących] ówczesną Polską ([...]"naród polski walczył, państwo polskie wyjeżdżało."[...] s.243). Ukazał strumienie ludzi i rzeczy płynące przez most na granicy polsko-rumuńskiej, 17/18 września 1939, a w szczególności wydarzenia związane z ewakuacją przez tenże most Naczelnego Wodza i jego otoczenia. Opisał związany z tym samobójczy incydent z płk Ludwikiem Bociańskim. Odnotował także rozkaz Śmigłego-Rydza: "z wojskami sowieckimi nie walczyć" (s.248).

"Polski zamach na Hitlera" (ss. 249-258) - to tytuł następnego eseju w ostatniej, IV części "Historie wojenne". Baliszewski przypomniał tu przede wszystkim liczne, nierealizowane plany zamachów i nieliczne nieudane ich próby na przywódcę III Rzeszy - szczególnie zamachu Georga Elsera (w listopadzie 1939) i zamachu płk. Klausa Stauffenberga (w lipcu 1944). Natomiast dłużej zatrzymał się na polskich przygotowaniach do zamachu - jak to określił - "zupełnie nieobecnych w literaturze" [...], a zarazem "jednej z najciekawszych zagadek tej wojny". Opisał przekonywające dowody przygotowań do zamachu wkrótce po zajęciu Warszawy przez Niemców, w przeddzień ich zwycięskiej defilady z udziałem Hitlera, 5 października 1939. Pokreślił ponadto, że nikomu z historyków nie udało się dotrzeć do nazwisk zamachowców[10], ani "odpowiedzieć na najważniejsze pytanie tej zagadki: dlaczego Hitler ocalał" (s.250). Autor kończąc podkreślił, że wobec niedostatku źródeł historycznych pozostają poszlaki oparte szczególnie na relacjach Anny Niepokulczyckiej, żony organizatora przygotowań do zamachu, pułkownika saperów mjr Franciszka Niepokulczyckiego (s.258).

W następnym eseju zatytułowanym "Tajemnica katyńska" (ss.259-266) - autor zwrócił uwagę na kalendarium tej "tajemnicy" - kiedy i dla kogo wydarzenia katyńskie były tajemnicą. Podał, że wiedza dotycząca zbrodni katyńskiej była niektórym instytucjom, jak na przykład Międzynarodowy Czerwony Krzyż w Genewie dostępna już wcześnie, nawet kilka miesięcy po jej popełnieniu, już w latach w 1940-1941 i na długo przed jej ujawnieniem przez Niemców w 1943. Zwrócił więc uwagę na milczenie Międzynarodowego Czerwonego Krzyża zarówno "w dniach odkrycia katyńskiego w 1943 roku, jak i jego milczenie powojenne" (s.266). Stwierdził, że "Niemcy długo przed ujawnieniem grobów katyńskich znali prawdę", gdyż [...] "pierwsze prace ekshumacyjne przeprowadzano na Kozich Górach[...] już na jesieni 1942 (s.260). Zreferował różnorodne drogi, jakimi rozchodziły się sygnały o zbrodni - między innymi za pośrednictwem rosyjskich kolejarzy, którzy "uważali za konieczne przekazanie w kwietniu 1940 roku Polakom, że enkawudziści koło stacji Gniezdowo mordują polskich oficerów", a później w marcu 1942 - za pośrednictwem "polskich robotników kolejowych niemieckiego pociągu budowlanego >>Bauzug 20205 Munchen<<" (s.262). Przypomniał ustalenia Jacek Trznadel dotyczące relacji Zbigniewa Koźlińskiego i jego ojca Edwarda - dawnego właściciela Gniezdowa i Lasu Katyńskiego - pochodzących już z maja 1940 roku. Przypomniał liczne - powyżej pięćdziesięciu - pozostające bez odpowiedzi - interwencje dyplomatyczne i wojskowe emigracyjnego Rządu RP u władz sowieckich, między lipcem 1941 i kwietniem 1943. Przypomniał wreszcie, że wymieniona w tytule tajemnica trwała aż do 13 kwietnia 1990, "gdy Michaił Gorbaczow w Moskwie, podczas wizyty prezydenta Wojciecha Jaruzelskiego zdecydował się uczciwie ujawnić sowieckie autorstwo zbrodni katyńskiej." By zarysować przyczyny wieloletniego trwania tej tajemnicy, autor wskazał na polityczną grę interesów, w których - według wypowiedzi pracownika brytyjskiego Foreign Office Williama Denisa Allena - nie ma miejsca na to, by w dyplomacji "serce rządziło głową". Przypomniał Baliszewski, że podobne stanowisko - odległe od historycznej prawdy - zajmowały też Stany Zjednoczone, których prezydent Roosevelt "jeszcze w 1944 roku głosił publicznie, że >>Katyń jest to wyłącznie niemiecka propaganda i niemiecka intryga. Jestem - mówił - absolutnie przekonany, że nie uczynili tego Rosjanie<<. Autor zwrócił uwagę, że w tych okolicznościach "wszystkie raporty wywiadowcze i materiały śledcze w tej sprawie zostały utajnione".(ss.261-262).

Esej pod tytułem "Katyńskie ucieczki" (ss.267-276) jest kontynuacją wątku "tajemnicy", jednak nie jako faktu o politycznym znaczeniu w skali makro, jak w poprzednim eseju, lecz w skali mikro - w odniesieniu do nielicznych, pojedynczych osób. W tej skali tajemniczość okazała się nie tylko szczelniejsza (bardziej niż w klauzulach "tajne/poufne" i w "tajnych kancelariach"), ale też znacznie trwalsza, gdyż na wagę życia lub śmierci osób, których dotyczyła. Autor był więc tu zmuszony do własnych hipotez i spekulacji - nawiązujących do ułamkowych doniesień, urywanych relacji, uwag "między wierszami", notatek itp. Był skazany na próby rekonstruowania prawdopodobnego przebiegu wydarzeń - zwłaszcza poprzez dedukcję opartą na nader kruchych przesłankach. Rozpoczynając napisał: "Nie ma takiego miejsca na świecie, takiego więzienia, obozu czy łagru, skąd by ludzie nie uciekali.[...] Historia może przytoczyć dziesiątki i setki przykładów w tej sprawie. A jednak ta sama historia nie potrafi przytoczyć przykładu choćby jednej ucieczki z Katynia, choćby nawet próby nieudanej ucieczki."[...] W dalszym ciągu dał jednak wyraz swemu przekonaniu, że - mimo braku ewidentnych dowodów - "katyńskie ucieczki" w mikro-skali miały rzeczywiście miejsce. Uzasadniał to między innymi przypominając przebieg masakry w Wawrze pod Warszawą na początku okresu okupacyjnego - masakry, w której jednak możliwe było przetrwanie 2 lub 3 osób, spośród 107 rozstrzeliwanych. Kontynuując - rozpatrywał pod tym kątem poszczególne sytuacje i podejmował próby zrekonstruowania przebiegu wydarzeń. Zwrócił uwagę, że w dramatycznych okolicznościach masowych mordów udawało się czasem uratować życie komuś symulującemu śmierć, wydostającemu się bardzo ostrożnie spod warstwy zabitych. Tak było w Wawrze. Przytoczył dalej autor opublikowaną w książce Josepha L. Gilmore'a "Night never ending" (wyd. Chicago, 1974) - kontrowersyjną historię rtm Eugeniusza Komorowskiego, który uznany przez oprawców za zabitego, ocalał i któremu udało się obserwować i zapamiętać okoliczności i metody postępowania z jego kolegami prowadzonymi na śmierć. (s.269). Przytoczył inne zapamiętane, trudne do zweryfikowania, relacje o osobach - być może - zbiegłych z transportów do Katynia - jednak wymienionych (!) na liście katyńskiej - Jerzego Kobyłeckiego, por. Aleksandra Radwana - Okuszki, plut., pchor. Stefana Czarneckiego, a niekiedy osób anonimowych o nieustalonych nazwiskach (relacja Stanisława Szpakowskiego dotycząca Janiny Brzezińskiej-Radkowskiej). Kończąc zanotował: [...]"czy są to historie prawdziwe? Być może tak. Historyk bowiem wie dobrze, że nie ma takiego miejsca na świecie, skąd by Polacy nie uciekali."[...] (s.274).

W eseju zatytułowanym "Po bitwie" (ss.275-282) Baliszewski pisał o wydarzeniu określanym jako Bitwa pod Lenino - o jego legendzie, o jego realiach, a zwłaszcza kosztach, to jest ofiarach ludzkich. Zauważył na wstępie, że starcie toczyło się w dolinie rzeki Mierei. Podjął próbę sprostowania utrzymywanej przez wiele lat jego legendy, czy może mitu. Zaczął od zdania: "Trzeciego dnia, gdy opadły mgły, oczom ukazał się obraz klęski." [...](s.275) i kontynuował (s.276): "Do dzisiaj nikt z historyków nie potrafi podać rzeczywistych polskich strat w bitwie w dolinie Mierei, niesłusznie zwanej bitwą pod Lenino, którego Polacy ani nie zdobywali, ani nie bronili."[...] Użył określenia "mistyfikacja" - "jedna z największych w polskich dziejach najnowszych" (s.279), "zwycięstwo [...] zadekretowane" (s.275), co jest równoznaczne ze zdemaskowaniem sztucznie wykreowanego i podtrzymywanego przez wiele dziesięcioleci powojennych mitu. W eseju występują nazwiska związane z opisywanym wydarzeniem: Zygmunt Berling, Bolesław Kieniewicz, Wasilij Gordow, Wanda Wasilewska ("chrzestna matka polskiej tragedii pod Lenino" - s.283), a także Józef Stalin. Sformułował swe uwagi dotyczące Wasilewskiej i Stalina następująco: "Ona tę bitwę wymyśliła i ona sama tę bitwę przerwała. Kiedy bowiem dotarły do niej [...] szacunki pierwszych strat sięgające 30 procent, natychmiast zadzwoniła do Stalina prosząc o interwencję." W związku z wydanym w odpowiedzi, jego rozkazem wycofania walczących oddziałów "na tyły", autor zauważył, że - wbrew "błąkającym się po historii pogłoskom" - Stalin nie miał na celu zniszczenia polskiej dywizji, "skoro ją stworzył" (s.280). W swym podsumowaniu autor stwierdził, że bitwa była "skandaliczną, polityczną aferą nieodpowiedzialnych i nieudolnych dowódców wojskowych"[...] (s.282).

Za "Kryptonimem >>Eureka<< - to jest tytułem kolejnego eseju, kryły się w istocie, jak to nazwał autor: "teherański rozbiór Polski", teherańska zdrada", "kłamstwo teherańskie" - wyrażenia nie pozbawione, jak to określił, "pewnej polskiej racji" (ss.284-292). Zwrócił przy tej okazji uwagę, że podział Europy na strefy wpływów nastąpił nie w Jałcie "jak się potocznie sądzi" - lecz na konferencji Wielkiej Trójki w Teheranie z udziałem Roosevelta, Stalina i Churchilla (listopad 1943). Scharakteryzował stanowisko i (dwuletnie) przygotowania Stalina poprzedzające rozpoczęcie obrad (wcześniejsze pozorowane działania, jak rozwiązanie Kominternu, podjęcie rozmów z Cerkwią prawosławną, a również szantaż w formie rzekomych, nie wyjaśnionych rozmów z Niemcami - traktowany wówczas jako "groźba rzeczywista"). Autor zwrócił też uwagę na wprowadzony po stronie sowieckiej, przed rozpoczęciem obrad, system podsłuchów. Charakteryzując światowy układ sił i interesów - ugodowe stanowisko Roosevelta wyjaśniał Baliszewski jego dążeniem do skutecznego rozwiązania wciąż toczącego się na Dalekim wschodzie konfliktu Stanów Zjednoczonych z Japonią. Zwrócił uwagę na stanowiącą podstawę decyzji politycznych Roosevelta "niezwykle ważną, sporządzoną w sierpniu 1943 roku, wojskową analizę sytuacji", w której podkreślono, że "należy dołożyć wszelkich starań", by zyskać przyjaźń Rosji" [sic!]. Zarysował też niezrealizowaną koncepcję Churchilla utworzenia "drugiego frontu", uderzenia alianckiego na Bałkany i utworzenia "systemu federacji środkowoeuropejskiej" (z udziałem Jugosławii, Grecji, Bułgarii, Rumunii, Czechosłowacji i Polski - s.287). Zwrócił uwagę, że zarówno Churchill, jak Roosevelt byli "doskonale poinformowani o sytuacji w Polsce", to jest byli odporni na fałszywe argumenty Stalina o rzekomej współpracy rządu polskiego na uchodźstwie z Niemcami (w związku z Katyniem), lecz mimo to "żadnemu z nich nawet nie drgnęła powieka wobec zimnego wyrachowania zbrodniarza" (s.290). Sumując autor stwierdził, że "w Teheranie triumf święcił Stalin" (s.291). Ten fragment można zestawić z innym, który autor umieścił kilka stron wstecz (s.285): "Stalin był prawdziwie zdenerwowany. Raz tym, że będzie po raz pierwszy (zresztą i ostatni) leciał samolotem, czego się bał i czego nienawidził. W ostatniej chwili już na lotnisku w Baku, widząc generała Gołowanowa za sterami jego samolotu, skierował się do innej maszyny[...] To, co go niepokoiło najbardziej, to osoba prezydenta Roosevelta."[...]

W eseju "Przed bitwą" (ss.293-299) jest mowa o okresie: luty - marzec - kwiecień 1944, a więc już podczas bitwy. Za jej początek uznawany jest bowiem 17 stycznia.[11] Był to natomiast okres poprzedzający zaangażowanie polskiego II korpusu w bitwie (a więc przed 11 maja). Jest też mowa o jej rezultatach - zwłaszcza dla Polski w 1944 roku. Autor zarysował (s. 293) bezskuteczny udział, w poprzedzających miesiącach, wielonarodowych sił w walkach i ich straty. Były to między innymi: w styczniu - "II Korpus Amerykański ze swą dumną 36. Dywizją Teksańską" - ze stratami tysięcy zabitych, 2. Dywizja Nowozelandzka, ze startami 50 proc. w kompaniach strzeleckich, 4. Dywizja Indyjska ze stratami ponad 40 procent. Wspomniał też o bezskutecznym zbombardowaniu klasztoru 15 lutego. Napisał o ambicjonalnym, chociaż nie uzasadnionym racjonalnie, znaczeniu frontalnego natarcia i zdobywania klasztoru. Zarysował historię zaangażowania polskiego Drugiego Korpusu w walkach - a szczególnie "samowolną" - pod naciskiem (10-15 minut na odpowiedź) brytyjskiego sir gen. Olivera Leese - (ss.294-295) - decyzję dowódcy Korpusu, gen. Andersa, co przyczyniło się do jego konfliktu z Naczelnym Wodzem gen. Sosnkowskim. Zwrócił uwagę na motywację podjęcia nader niebezpiecznego i ryzykownego zadania, które kosztowało "blisko 4 tysięcy zabitych, rannych i zaginionych". Było to przekonanie o jego "dużym znaczeniu dla sprawy polskiej" - Tak to sformułował, według Baliszewskiego, w swych wspomnieniach, gen Anders (s.297). Było to, między innymi, dążenie do dyskredytacji fałszywych oskarżeń propagandy sowieckiej o współpracę strony polskiej z hitlerowskimi Niemcami. Autor zwrócił uwagę, że zarzuty te istotnie ucichły po wygranej bitwie. Zakończył zdaniem: "Nawet ci, którzy dzisiaj jeszcze nie podzielają racji gen.Andersa, nigdy nie zmienią faktu, że w tej wojnie okazał się jedynym zwycięskim polskim wodzem w jedynej polskiej zwycięskiej bitwie".(s.299)

Esej "Misja Salamandra" (s.300) dotyczy - jak to określił autor - "chyba największej polskiej awantury politycznej lat wojny i jednej z największych i najdziwniejszych zagadek najnowszej historii". Była to powierzona bez wiedzy polskiego prezydenta i bez wiedzy naczelnego wodza przez osoby z rządu brytyjskiego (Eden i być może Churchill) Józefowi Retingerowi misja wpływu na przebieg wydarzeń politycznych w Polsce. Baliszewski pisząc, że "historia do dzisiaj szuka odpowiedzi na pytanie, po co Retinger skakał do Polski owego 4 kwietnia 1944 roku? Kto i z czym go wysłał?" - podał jednak również, że według jego wieloletniego sekretarza Jana Pomiana - leciał on "na własne życzenie i własne żądanie". Treścią jego misji - według autora - było, w ówczesnej sytuacji, przekonanie ugrupowań politycznych w kraju "o sensie porozumienia z Rosją na podyktowanych przez nią warunkach" i próba utworzenia w okupowanej Polsce rządu podziemnego "z silną reprezentacją lewicy". Autor powątpiewał jednak, czy w ówczesnych warunkach można było "ocalić Polskę przed PKWN-em i przed tragedią zbliżającego się powstania" (ss.303-304). Podjęta - bez wiedzy polskiego rządu na uchodźstwie - "misja Salamandra" zakończyła się niepowodzeniem, natomiast obfitowała w dramatyczne wydarzenia, określone jako "polowanie na Retingera" (s.304). Podjęto bowiem próby jego zgładzenia, najpierw wkrótce po skoku, w kwietniu 1944 - przez oddział likwidacyjny KG AK, a później - podczas powrotu do Londynu - przez zasypanie, "zgodnie z rozkazem naczelnego wodza", jego bagażu "tajemniczym białym proszkiem (zapewne wąglikiem płucnym)". (Autor powołał się tu na wypowiedź oficera VI Oddziału Sztabu Naczelnego Wodza Eugeniusza Witta na łamach paryskiej "Kultury" 1966). Retinger wprawdzie przeżył, lecz był obciążony kalectwem do końca życia.

Kolejny esej (ss.307-313) zatytułowany "Polowanie na Hitlera" - to historia licznych, ale nieudanych zamachów na Hitlera. Autor przedstawił w nim zarówno motywy, jak i okoliczności, w jakich się zdarzały - zwłaszcza ich uwarunkowania polityczne w poszczególnych latach. Chociaż wiele z nich było organizowanych w środowiskach niemieckich, autor zakwestionował w swej książce autentyczność ruchu oporu w hitlerowskich Niemczech Trzeciej Rzeszy. Napisał: [...]"Gdy wsłuchać się w ówczesne polskie komentarze, to nie ma wątpliwości, że nad Wisłą nikt nie wierzył w prawdziwość niemieckiej opozycji"[...](s.310). Zwrócił też uwagę, że podobne, lekceważące niemiecki ruch oporu stanowisko - zajmowali Brytyjczycy (mimo rozmów prowadzonych w 1942 za pośrednictwem pastora "Kościoła Wyznającego" Dietricha Bonhoeffera i Amerykanie (mimo pokojowych propozycji feldmarszałka Erwina Rommla w rozmowach prowadzonych z nim od stycznia 1944). Baliszewski - próbując określić "prawdziwy sens" [może raczej nonsens?] "tajemnicy zamachów na Hitlera" z końcowych lat II wojny światowej - oceniał, że wyjaśnił się on podczas konferencji w Casablance w styczniu 1943. Autor stwierdził bowiem, że Prezydent Roosevelt tam właśnie przedstawił w uzgodnieniu ze Stalinem, lecz bez porozumienia z Churchillem żądanie bezwarunkowej kapitulacji Niemiec, co w ówczesnej sytuacji było równoznaczne z podziałem Niemiec "między zwycięzców, tj. Stany Zjednoczone i Rosję". Następnie zwrócił Baliszewski uwagę na zwiększenie częstotliwości zamachów organizowanych przez środowiska niemieckie właśnie po wspomnianym oświadczeniu Roosevelta. Usunięcie Hitlera zwiększało bowiem w ówczesnej sytuacji prawdopodobieństwo jakiegoś "ratującego Niemcy rozwiązania pokojowego" (s.311). Podkreślił przy tej okazji, że usunięcie Hitlera od władzy, potencjalnie ułatwiające "separatystyczne" porozumienie Niemiec ze Stanami Zjednoczonymi i Wielka Brytanią, nie leżało w interesie Rosji. Jej stanowisko było w tych okolicznościach przeciwne zamachom i zostało następująco sformułowane przez Stalina: "Dopóki Hitler żyje nie dojdzie do żadnego separatystycznego układu pokojowego między Niemcami a mocarstwami zachodnimi. A więc Hitler musi żyć". (s.312). Autor uwzględnił także w szczegółach niektóre zwłaszcza głośne nieudane zamachy, jak np. płk. Klausa Stauffenberga (lipiec 1944) i polskie (przygotowywana przez grupę "Muszkieterów" "próba wysadzenia w powietrze w Wilczym Szańcu Hitlera i Goeringa, 20 kwietnia 1943" i "zamach przygotowywany przez grupę wywiadu głębokiego Oddziału II KG AK, natomiast oddzielnie omówił w innym eseju - ss.249 i nast. - zaniechany w ostatniej chwili polski zamach z listopada 1939).

Zamachu dotyczy również następny esej zatytułowany: "Polskie wesele Franza Kutschery" (ss.314-320). Charakteryzuje on znaną z okresu okupacji niemieckiej postać tego Dowódcy SS i Policji na Dystrykt warszawski. Tytuł sygnalizuje zbieżność w czasie zamachu z zaplanowanym "na sobotę 5 lutego" zawarciem małżeństwa z jego "norweską narzeczoną". Autor podkreślił, że postać Franza Kutschery nie cieszyła się poważaniem nie tylko wśród Polaków, ale także w środowiskach niemieckich (s.315). Autor zwrócił ponadto uwagę, że osoba Franza Kutschery, o znacznych aspiracjach, szeroko spopularyzowana w opracowaniach poświęconych okupacji niemieckiej w Polsce - jest natomiast trudna do odnalezienia w "encyklopediach i słownikach ostatniej wojny" na Zachodzie. Baliszewski opisał w skrócie okoliczności i przebieg zamachu w dniu 1 lutego 1944, a także pogrzebu Kutschery. [...]"Kondukt kata Warszawy przesuwał się pod oknami 'Bristolu' przez około 5 minut, co daje wyobrażenie o skali niemieckiej demonstracji"[...] (ss.319)). Kończąc autor przytoczył anegdotę o przypadkowym, zetknięciu się, po wojnie, na przełomie lat 1960/1970, "na jakimś spotkaniu biznesowym", uczestnika zamachu Michała Issajewicza z "młodym mężczyzną", "który widać wiedząc kim jest poprosił o rozmowę[...]. Przedstawił się jako syn generała Franza Kutschery[...] i zapytał: >>Czy Pan poda mi rękę<<". (s.320)

W eseju zatytułowanym "Jałta" Baliszewski zinterpretował znaczenie konferencji "Wielkiej trójki" w Jałcie na Krymie w lutym 1945. Powiązał ją z wcześniejszym spotkaniem przywódców trzech mocarstw (Roosevelta, Churchilla i Stalina) w Teheranie (grudzień 1943) pisząc, że to pierwsze decydowało "o kolejach wojny", natomiast to drugie - "o losach pokoju" - a zwłaszcza losach pokonanych Niemiec, regułach powojennego porządku, powojennych granicach państw, losach wielu milionów ich mieszkańców i strukturach organizacji międzynarodowych (ONZ). Przypomniał znany powszechnie fakt, że konferencja w Jałcie była początkiem podziału Europy na strefy wpływów, zimnej wojny i "zniewolenia przez Rosję państw Europy Wschodniej i państw bałtyckich na blisko pół wieku" (ss.321-322). Przypomniał stalinowskie zbrodnie tego okresu (terror, deportacje, wywózki do łagrów...). Zacytował, w związku z tym, zapiski Marii Dąbrowskiej na kartach jej dziennika z tego okresu ukazujące ówczesne pesymistyczne "zbiorowe polskie uczucia". Przypomniał także niezwłoczny sprzeciw rządu polskiego w Londynie (13 lutego 1945). Zarazem ukazał, jak rozbieżne były interpretacje postanowień konferencji jałtańskiej. Zwrócił uwagę, że "dla Polaków cztery wolności Roosevelta, do których ma prawo każdy człowiek (wolność słowa, wolność wyznania, wolność od strachu i wolność od niedostatku) okazały się pustym frazesem." (s.323). Ukazał jednocześnie kontrastowo odmienne amerykańskie i brytyjskie oceny "litery" dokumentów tej konferencji przytaczając pogląd, że "jeśli Polska została oszukana, to także Roosevelt i Churchill zostali oszukani" (s.325). W zakończeniu przytoczył zdanie Jana Nowaka Jeziorańskiego, że później jednak "polski naród [...] odwrócił koło fortuny i zamienił dziejową klęskę w zwycięstwo". Po klęsce porządku jałtańskiego w 1989 roku, polski "organizm państwowy jest bowiem o wiele mocniejszy i zdrowszy zarówno w sensie swojego potencjału ekonomicznego, jak i zwartości etnicznej od Polski 1939 roku".

Kolejny esej zatytułowany "Powstanie Stalina" dotyczy, wbrew tytułowi, Powstania Warszawskiego 1944. Ten tytuł - to bowiem skrót myślowy, sygnalizujący, że Baliszewski traktował Stalina (według terminologii teatralnej) jak autora lub współautora scenariusza, reżysera i suflera przebiegu powstania. Początek eseju Baliszewski zredagował następująco: "Jedni sprawiali wrażenie, że nacierają, drudzy sprawiali wrażenie, że uciekają. Gdy jednak w Warszawie na odgłos zbliżającego się frontu wybuchło powstanie, ci, którzy nacierali, nagle wstrzymali natarcie, zaś ci, którzy uciekali, równie nagle wstrzymali swą ucieczkę". Zwrócił dalej uwagę, że zawieszenie działań na froncie trwało "blisko pół roku" (s.327). Postawił więc trudną zarówno do weryfikacji, jak i do falsyfikacji hipotezę o taktycznym porozumieniu obu stron walczących. Pisał (s.327): "Nikt nigdy nie znalazł żadnego dokumentu świadczącego, że byli umówieni." Zwrócił natomiast uwagę (s.329), że "29 lipca opuszczają Warszawę Gomułka, Bierut i Jóźwiak. Całe kierownictwo PPR i KRN" i że "już 28 lipca" byli poinformowani o przygotowywanej walce (ss.329-331), choć "udawali, że nic nie wiedzą o żadnym powstaniu". Przypomniał także, że "tzw. Radio im. T.Kościuszki Związku Patriotów Polskich" nadawało tego właśnie dnia dramatyczny apel-wezwanie: >>Ludu Warszawy! Do broni!<<

W następnym eseju zatytułowanym "Przerwać to powstanie" (ss.333-339) autor kontynuował wątek powstania warszawskiego. Zreferował w skrócie argumenty jego zwolenników i przeciwników i okoliczności jego rozpoczęcia, a następnie postawił pytanie: "czy gdy już wiedziano, że prowadzi do klęski nie można go było przerwać" i kontynuował pisząc, że "w odpowiedzi na to pytanie historia prowadzi na prawy brzeg Wisły" (s.337). Tak więc, skoncentrował się na przebiegu powstania w prawobrzeżnej części Warszawy, to jest na Pradze. Przypomniał, że powstanie wybuchło tam tego samego dnia, co w Warszawie lewobrzeżnej, to jest 1 sierpnia 1944 i że jego dowódcą był tam płk.Antoni Władysław Żurowski. Scharakteryzował pokrótce jego sylwetkę podkreślając jego udział w kampanii wrześniowej w oddziałach SGO "Polesie" dowodzonej przez gen. gen.Kleeberga, która skapitulowała jako ostatnia 5 października 1939. Następnie zwrócił uwagę na różnice w przebiegu powstania w lewo- i prawobrzeżnej części Warszawy. Zakończyło się ono tam bowiem 6 sierpnia 1944. "Po 5 dniach walki, widząc nieskuteczność działań własnych, obawiając się ogromnych strat ludności cywilnej, za wiedzą i zgodą dowódcy powstania warszawskiego gen. "Montera" płk Żurowski, postanowił przerwać powstanie. 6 sierpnia walki na Pradze ucichły. Bez żadnych niemieckich represji". W dalszym ciągu autor zwrócił uwagę na powojenną relację płk. Żurowskiego, według której "w rozmowach z niemieckim dowództwem pośredniczyli księża z kościoła na Placu Szembeka. Do dzisiaj ta historia otoczona jest ścisłą tajemnicą". Według autora - przytoczony fakt, dowodzi, że można było "przerwać powstanie ocalić tysiące ludzi i uratować od zniszczenia miasto" (s.338). W omawianej sprawie powołał się ponadto na powojenne zeznania dowódcy sił niemieckich w lewobrzeżnej Warszawie von dem Bacha-Zelewskiego złożone "przed polskim prokuratorem w Norymberdze" w 1946. Twierdził on, że od połowy sierpnia usiłował wielokrotnie, ale bezskutecznie, bez odpowiedzi z polskiej strony, nawiązać kontakt z dowództwem powstania z propozycjami kapitulacyjnymi. Baliszewski powołał się też na niepowodzenie rozmów kapitulacyjnych prowadzonych w pierwszych dniach września z gen. majorem Rohrem. Kończąc autor skonstatował, że powstanie po latach stało się legendą - "świętością narodową" i nikt "już nie zastanawia się nad jego sensem i celowością najtragiczniejszej ofiary w całych polskich dziejach". W tej legendzie nie ma - według autora - "miejsca dla Pragi i jej dowódcy"[...] i "na żadne niewygodne pytania" (s.339). Autor pozostawił otwarte pytanie, dlaczego kapitulacja powstania, która była niemożliwa (bo haniebna?) w połowie września albo nawet na początku sierpnia (jak na praskim brzegu Wisły) stała się jednak możliwa (mniej haniebna, mniej naganna?) na początku października; jakie były tego przyczyny.

Końcowy esej (ss.340-345) zawarty w książce Baliszewskiego nosi tytuł: "Zbrodnia i kara" i nawiązuje do powieści Dostojewskiego pod takim samym tytułem. Dotyczy on prowadzonego w okresie od 20 listopada 1945 do 1 października 1946 przez Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze pierwszego i głównego spośród dwunastu procesów norymberskich. Autor, w początkowych zdaniach, ubolewał: "Czy ktokolwiek mógł przypuszczać, że w 2005 roku, po 60 latach, wielka rocznica procesu w Norymberdze minie bez najmniejszego echa?" Przypominał, że "64 lata temu" (czyli przed opublikowaniem omawianej książki w 2009 roku) "było to być może najważniejsze wydarzenie w zburzonym, zrujnowanym powojennym świecie", gdyż "po raz pierwszy w ludzkich dziejach przed międzynarodowym trybunałem sprawiedliwości miały zostać postawione i oskarżone wojna i zbrodnia wojenna". Zwracał uwagę na polityczne i etyczne znacznie tego procesu nie pomijając związanych z nim wątpliwości. W związku z tym szczególnie podkreślił brak na ławie oskarżonych rosyjskich sojuszników Hitlera z pierwszej fazy wojny (Pakt Ribbentrop-Mołotow) ale ich paradoksalną obecność "na stanowiskach prokuratorskich i sędziowskich". Wspomniał także o nieznanej, nieudokumentowanej, ale domniemanej "roli Stalina" w tym procesie pisząc: "Można się jednak domyślać, że była zasadnicza"[...] i dalej: "Można się też domyślać, że w opinii Stalina wyrok norymberski, który orzekał 12 wyroków śmierci, trzech oskarżonych uniewinniał, a siedmiu skazywał na karę więzienia był rozczarowaniem, a może nawet osobistą porażką. Zauważył, że dwa dni po jego ogłoszeniu Stalin dostał "głębokiego i rozległego zawału serca, że odratowano go z najwyższym trudem", który to fakt "skrzętnie ukryto przed historią" (ss.344-345). Ukazał także argumenty niemieckich przeciwników procesu, którzy podważali i banalizowali zarzuty o "planowanie i przygotowywanie wojny", gdyż podobnie postępowali przywódcy innych krajów, podważali zarzut o przyłączenie Austrii, która sama tego sobie życzyła, podważali zarzuty stawiane niemieckim lotnikom o bombardowanie miast i marynarzom o "nieudzielenie pomocy wojennym rozbitkom na morzu" - gdyż podobnie zachowywali się lotnicy i marynarze alianccy. Zwrócił uwagę na stanowisko przeciwne podkreślające wyjątkowy jednak charakter okrucieństwa obozów koncentracyjnych masowej zagłady. Kończąc zadał pytanie o pamięć o Norymberdze - czy "skazana jest już na kasację, a w najlepszym razie marginalizację, tak głęboką, by nikt już po nią nie sięgał i nikt nie przypominał niewygodnej historii?" Zwrócił uwagę, że "Niemcy wyraźnie zapominają". Ostatnie zdanie sformułował: "My Polacy, którzy mieliśmy być tylko podludźmi, być może powinniśmy Norymbergę pamiętać. Choćby dlatego, że ta pamięć nas uczłowiecza."

References

[edit]
  1. ^ Dariusz Baliszewski: Historia nadzwyczajna, Wrocław, 2009, Wydawnictwo Dolnośląskie, s. 7.
  2. ^ Po czym wydano "komunikat polsko-brytyjski z 6 IV 1939 o przekształceniu jednostronnych gwarancji brytyjskich dla Polski w gwarancje wzajemne."- zob. Encyklopedia PWN - https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/polsko-brytyjski-uklad-o-pomocy-wzajemnej;3960014.html (dostęp: śro, 19 cze 2024, 22:13:08 )
  3. ^ Autor podał Okuniew jako miejsce, a rok 1898, jako datę urodzenia pisarza - skorygowane przez późniejsze badania, na Głębokie i na 1900 - zob. : Zmicier Łupacz, pj: Tajemnica autora „Znachora” ujawniona. Odnaleziono metrykę Dołęgi-Mostowicza. belsat.eu, 21 października 2023. [dostęp 2023-10-21].
  4. ^ Barbara Jaros:  Teoria spiskowa przetrwała 70 lat. Są wyniki badania DNA - zob. https://www.o2.pl/artykul/teoria-spiskowa-przetrwala-70-lat-sa-wyniki-badania-dna-6341276593268865a (dostęp: 28 cze 2024, 01:09:46 ), zob. takze: https://www.newscientist.com/article/2191462-exclusive-dna-solves-rudolf-hess-doppelganger-conspiracy-theory/ (dostęp: pią, 28 cze 2024, 13:02:31 )
  5. ^ Antony Beevor: Druga wojna światowa, tłum. Grzegorz Siwek, wyd. "Znak", Kraków 2013, s. 241.
  6. ^ http://ciechanowskienotatki.pl/maria-moscicka-zona-prezydenta-rp-ignacego-moscickiego/ (dostęp: nie, 30 cze 2024, 00:48:06 )
  7. ^ Tu pomyłka autora, gdyż chodzi tu o miejsce urodzenia pierwszej żony Mościckiego, zaś Maria z Dobrzańskich była urodzona w Warszawie.
  8. ^ Barbara Bielasta: Maria Mościcka – żona prezydenta RP Ignacego Mościckiego (16 września, 2019) - http://ciechanowskienotatki.pl/maria-moscicka-zona-prezydenta-rp-ignacego-moscickiego/(dostęp: nie, 30 cze 2024, 02:10:01 )
  9. ^ https://irenasendler.org/about-the-project/ (dostęp: czw, 10 paź 2024, 14:43:09)
  10. ^ Zob.szerzej: https://web.archive.org/web/20130420180930/http://spoleczenstwo.newsweek.pl/polski-zamach-na-hitlera,28448,1,1.html (dostęp: nie, 14 lip 2024, 22:44:26)
  11. ^ Janusz Piekałkiewicz: Kalendarium wydarzeń II wojny światowej. Warszawa: Agencja Wydawnicza Morex, 1996. ISBN 83-86510-78-1, s.293